Dziewięć goli, trzy rzuty karne, wątpliwe decyzje sędziów i mnóstwo niewykorzystanych sytuacji - tak w skrócie można podsumować ten mecz.
Parę minut po pierwszym gwizdku gospodarze objęli prowadzenie wykorzystując błąd w komunikacji naszej defensywy. Kolejny kwadrans to wyraźna przewaga Gryfu, który zdobył drugą bramkę, ale sędzia odgwizdał spalonego. Z rzutu wolnego groźny strzał zawodnika z Chronowa znakomicie wybronił stojący w bramce Mateusz Bratek. Dopiero po tym okresie gry zaczęliśmy tworzyć pierwsze sensowne akcje pod bramką rywala. Brakowało jedynie wykończenia. Trzy stuprocentowe sytuacje nie przyniosły zmiany rezultatu. Dopiero za czwartym razem udało się pokonać bramkarza gospodarzy. Andrzej Bratek wykorzystał dośrodkowanie w pole karne i pięknym strzałem głową umieścił piłkę w siatce. W kolejnych minutach mogliśmy wyjść na prowadzenie, lecz nie wykorzystaliśmy swoich szans i po okresie dobrej gry, znowu do głosu doszli zawodnicy z Chronowa. Ponownie objęli prowadzenie po wrzutce z rzutu wolnego w pole karne i strzale z bliskiej odległości. W końcówce pierwszej połowy mogliśmy stracić kolejnego gola, ale z linii bramkowej piłkę wybił Jakub Gołdas.
Na drugie 45 minut wyszliśmy mocno zmotywowani, aby zmienić wynik na naszą korzyść. Zaczęliśmy od kolejnej "setki", jednak strzał poszybował nad bramką. Goście nie byli już tak groźni jak w pierwszej połowie, byli za to niesamowicie skuteczni. Zdobyli w kolejnych dwóch akcjach dwa gole. Jeden po ewidentnym rzucie karnym, a drugi po identycznej wrzutce jak w pierwszej połowie, kiedy to również zdobyli gola. Przy wyniku 4:1 trudno się podnieść, ale nie poddawaliśmy się. Na 4:2 strzelił Kuba Gołdas. Niestety chwilę później sędzia podjął bardzo kontrowersyjną decyzję dyktując kolejną jedenastkę dla drużyny Gryfu i wynik po raz kolejny uległ zmianie. W końcówce nadzieje na chociażby remis dał Damian Babraj strzelając z bliskiej odległości. W doliczonym czasie gry sędzia gwizdnął kolejny bardzo wątpliwy rzut karny - tym razem dla naszej drużyny. Do piłki podszedł Damian Babraj i pewnym strzałem pokonał bramkarza. Po rozpoczęciu gry ze środka boiska wybrzmiał ostatni gwizdek w tym spotkaniu.
O końcowy rezultat możemy mieć pretensje wyłącznie do siebie, ponieważ
wystarczyło wykorzystać chociaż połowę szans bramkowych i na pewno nie schodzilibyśmy z boiska jako przegrani.